Po powrocie z Australii miałam nowe siły, wiarę w wiele projektów, że może się udać!
To był jednak jetlag - rzeczywistość w Polsce nigdy nie układa się pomyślnie. Ale nie będę marudzić, przynajmniej na razie :)
Podróż powrotna była całkiem szybka i sprawna, chociaż oprócz samego wyjścia z mieszkania. Tak sprawę przedłużałam, że w końcu wyszłam za późno! Może to kwestia tego, że się wtedy już za bardzo przyzwyczaiłam do latania samolotem i zapomniałam, że muszę być dużo wcześniej na lotnisku :) Potem leciałam na łeb, na szyję, połamałam torbę, pokruszyłam wosk z digideroo... Niestety, taka jest cena pośpiechu!
O mojej podróży wiedziało niewiele osób. Nie wszystkim się przyznałam, tylko najbliższej rodzinie i bliskim znajomym. Nie mogłam się jednak oprzeć podaniu linka na gg :P A, może czasem ktoś ze starych znajomych zaglądnął :) Szkoda, że nikt nic nie napisał... oj, miało być bez marudzenia!
Kiedy przyjechałam od razu odwiedziłam moją ulubioną uczelnię :) Przyznałam się do podróży tylko koleżance z ławki i dwóm znajomym z radia. Zawsze pierwsze pytanie padało: "i jak było? widziałaś kangura?" Na co ja odpowiadałam szczerze przecież "Tak, widziałam... jadłam, bardzo smaczny!". Miny, jakie ludzie zwykle robili, są nie do opisania! JAK TY MOGŁAŚ ZJEŚĆ TO KOCHANE ZWIERZĘ?!?! I to mówią osoby, które kangura to w zoo tylko widziały! Kangury wcale nie są takie słodkie, bo mogą dać się we znaki! Poza tym, tyle ich tam, że to żaden wstyd. Wszyscy na wycieczce jedli!
Tęsknie za tą dzikością Australii, nie za miastem, chociaż też było niesamowite, ale bardziej za outbackiem. Za tą wolnością młodych ludzi, za podróżami i poznawaniem, za kuchnią chińską, japońską i nawet za hungry jackiem. Za niedziwieniem się, że ktoś poświęca czas na bieganie, a nie na sprzątanie pokoju. Nie tylko dla urody, ale dla zdrowia przecież! A zdrowie to zrzucenie zbędnego nadbagażu :) Do samolotów nie tęsknię, bo już się wylatałam, chociaż wolałabym po Polsce, lub gdzieś, gdzie się jedzie ponad 250km, lecieć samolotem.
Tęsknię też za językiem angielskim, łowię obcojęzyczność we Wrocławiu, ale od kiedy zaczęły się studia, jest tego niewiele na wrocławskich ulicach. Jak miałam jetlag, bardzo głęboko spałam, mama raz weszła do pokoju, a ja się pytam "what's time?", na co mama wybałuszyła oczy i się pyta "co?" - i tym sprowadziła mnie z powrotem do mojego łóżka na Zakrzowie :)
To był jednak jetlag - rzeczywistość w Polsce nigdy nie układa się pomyślnie. Ale nie będę marudzić, przynajmniej na razie :)
Podróż powrotna była całkiem szybka i sprawna, chociaż oprócz samego wyjścia z mieszkania. Tak sprawę przedłużałam, że w końcu wyszłam za późno! Może to kwestia tego, że się wtedy już za bardzo przyzwyczaiłam do latania samolotem i zapomniałam, że muszę być dużo wcześniej na lotnisku :) Potem leciałam na łeb, na szyję, połamałam torbę, pokruszyłam wosk z digideroo... Niestety, taka jest cena pośpiechu!
O mojej podróży wiedziało niewiele osób. Nie wszystkim się przyznałam, tylko najbliższej rodzinie i bliskim znajomym. Nie mogłam się jednak oprzeć podaniu linka na gg :P A, może czasem ktoś ze starych znajomych zaglądnął :) Szkoda, że nikt nic nie napisał... oj, miało być bez marudzenia!
Kiedy przyjechałam od razu odwiedziłam moją ulubioną uczelnię :) Przyznałam się do podróży tylko koleżance z ławki i dwóm znajomym z radia. Zawsze pierwsze pytanie padało: "i jak było? widziałaś kangura?" Na co ja odpowiadałam szczerze przecież "Tak, widziałam... jadłam, bardzo smaczny!". Miny, jakie ludzie zwykle robili, są nie do opisania! JAK TY MOGŁAŚ ZJEŚĆ TO KOCHANE ZWIERZĘ?!?! I to mówią osoby, które kangura to w zoo tylko widziały! Kangury wcale nie są takie słodkie, bo mogą dać się we znaki! Poza tym, tyle ich tam, że to żaden wstyd. Wszyscy na wycieczce jedli!
Tęsknie za tą dzikością Australii, nie za miastem, chociaż też było niesamowite, ale bardziej za outbackiem. Za tą wolnością młodych ludzi, za podróżami i poznawaniem, za kuchnią chińską, japońską i nawet za hungry jackiem. Za niedziwieniem się, że ktoś poświęca czas na bieganie, a nie na sprzątanie pokoju. Nie tylko dla urody, ale dla zdrowia przecież! A zdrowie to zrzucenie zbędnego nadbagażu :) Do samolotów nie tęsknię, bo już się wylatałam, chociaż wolałabym po Polsce, lub gdzieś, gdzie się jedzie ponad 250km, lecieć samolotem.
Tęsknię też za językiem angielskim, łowię obcojęzyczność we Wrocławiu, ale od kiedy zaczęły się studia, jest tego niewiele na wrocławskich ulicach. Jak miałam jetlag, bardzo głęboko spałam, mama raz weszła do pokoju, a ja się pytam "what's time?", na co mama wybałuszyła oczy i się pyta "co?" - i tym sprowadziła mnie z powrotem do mojego łóżka na Zakrzowie :)