czwartek, 11 sierpnia 2011

Jet lag 2 i mieszkanie 1

Hej,

chciałam tylko poinformować, że żyję - nie zjadł mnie jeszcze żaden kangur, aligator ani Jarek :D

Niestety, jet lag okazał się zbyt dużym szokiem dla mnie i chodzę jak zombie. W nocy potrafię nie spać do 2, 3 nad ranem, a za to cały dzień chodzę niewyspana. Ciężko się przestawić na australijską dobę. Do tego wczoraj była paskudna pogoda, więc w ogóle nosa z mieszkania nie wychyliłam. No, tylko na jedzenie, ale i tak nie udało mi się niczego konkretnego upolować, bo za późno się wygramoliłam z łóżka, wstałam ok. 13:30. Aż mi uszy zapłonęły ze wstydu!

Dlaczego było trudno upolować jedzenie?
1. lodówka pusta (bo nie można było wwieźć do Australii mamusinych kotletów)
2. ze względu na charakter pobytu tutaj Jarka (praca), mieszkamy blisko jego pracy, czyli w dzielnicy biurowej.

Ad. 2. dzielnica biurowa to takie nieszczęście dla mojego trybu życia, że jedzenie dają tylko na śniadanie i na lunch. Śniadanie mam w domu, chwilę po wstaniu, czyli przy moim jet lag, to jakoś wychodzi na krótko przed południem (to nie jest lenistwo!). Natomiast obiad jem zaraz po 12, bo wtedy Jarek idzie na lunch, a ja idę z nim, bo przynajmniej mam jakiś pretekst do wyjścia z domu, dowiem się, gdzie co dobrego dają i przynajmniej komuś pomarudzę od rana :))

Gdzie mieszkamy

Mieszkamy sobie tu:






czyli po drugiej stronie wszystkiego. Wszystkim jest to, co w Sydney najważniejsze i co na mapach pokazują. O naszą część mapy North Sydney trzeba się specjalnie prosić albo chodzić na wyczucie :)

Polecam do zwiedzania naszej okolicy poprzez Street View w Google Maps, czyli tego facecika pomarańczowego trzeba przełożyć tam gdzie jest punkt B (od naszego nazwiska B.. ;)). Mapka dostępna po kliknięciu na powyższą mapkę.

Dzisiaj się zlokalizowaliśmy, jutro będziemy podglądać, jak to się mieszka w Australii! A może nawet jak przemogę sen, uda mi się opisać pierwsze ciekawostki :) Ale morze jest szerokie i głębokie... więc niewiadomo :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz