Niestety, przyszedl taki czas, ze trzeba pomachac Operze na pozegnanie i ostatni raz zostac przewianym na ulicach North Sydney.
Wychodze po 13 z mieszkania.
O 15.25 (tutejszego czasu) mam samolot z Sydney do Bangkoku. Lece 9 godzin i 30 min. Na polski czas: start 7.25, Bangkok 16.55
Czekam dwie godziny w Tajlandii i o 18.55 (wg pl) startuje do Frankfurtu. Lece 11 godzin i 15 min., czyli we Frankfurcie bede o 6.10.
Po 4 godzinach i 40 minutach mam samolot do Wroclawia. W miescie laduje o 12.40.
W sumie podroz z przystankami, od wyjscia z mieszkania w Sydney do ladowania we Wroclawiu: 30 godzin i 25 min.
Sprytny Jarek zauwazyl, ze bede po pol godziny dluzej leciec niz w te strone, i wysuwa wniosek, ze to przez to, ze Ziemia sie kreci. Ale czy nie powinnam byc wlasnie dzieki temu szybciej? Skoro bede leciec w przeciwna strone do obrotu? Moj mozczek nie jest jednak w stanie sobie tego wyjasnic :))
Potem do dziakanatu po jakies papierki, ktore musze przeniesc z pokoju na poczatku korytarza do pokoju na koncu tegp samego korytarza. I dopiero wtedy na pomidorowa :D
No, to wcinam ostatnie suszi za 15 zl i uciekam! Do zobaczenia (uslyszenia) szczury ladowe we Wroclawiu (z Wroclawia)!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz