Dolecialam i dojechalam do hostelu! Tzn.: zlapalam wszystkie srodki lokomocji, jakie mialam do zlapania i szczesliwie mnie dowiezli do punktow docelowych.
Hostel to tylko hostel, nic nadzwyczajnego, raczej forma grzecznosciowa od schroniska. Kurz, wspolna lazienka i prysznice. Niedaleko jest lotnisko, wiec odnotowuje kazdy samolot przylatujacy i odlatujacy. Za to jest bardzo daleko do miasta, wiec juz mi popekaly pierwsze bable na stopach, au. Wzielam pokoj dziewczynski na cztery lozka. Na razie jestem sama w pokoju, ale w kazdej chwili moze sie ktos zjawic.
Z dogadaniem sie jest maly problem. Dochodzi do mnie tyle co zrozumiem, a reszte jak puzzle musze sobie dopasowac. Jak ja do nich mowie, chocby najprostsze pytanie, to srednio tez srednio u nich ze zrozumieniem (angielskiego nie znaja? :P), bo nie mam akcentu.
Plaza w Cairns jest, a jakze, tylko jesli chodzi o kapiel, to mozna wziac blotnista. Az do potu szerokim pasem rozciaga sie bloto :) jest to tak, poniewaz dookola (tam gdzie akurat nie ma plazy czy wody lub lotniska) rozciaga sie las. Las ci to jest niebylejaki, bo bardzo gesty las deszczowy, czy rownikowy. Pobliskie pagorki wygladaja jakby byly takie... takie mechate. Blotko znika dopiero, jak przyjdzie wieksza fala i je zaleje, potem to wyglada na bardzo plytkie jeziorko.
Cairns chyba cierpi z powodu blotka zamiast swiezej wody, ale i tak postawili promenade wzdluz blotnego wybrzeza. Zeby jakos ubogacic oferte wypoczynku w Cairns, zadbano o druga strone promenady - trawnik. Co krok to jakas niespodzianka, a to swietny wielki plac zabaw, silownia na powietrzu, skatepark, monument, plakaty opowiadajace historie Cairns, silownia, plac zabaw z woda do zabawy, basen zwany Lagoone z plaza, czyli imitacja wypoczynku na plazy prawdziwej. Faaajnie. Na koncu promenady jest porcik, gdzie juz na szczescie jest woda i maja po czym plywac statki, stateczki, lodki, zaglowki, kutry, kamarany itp., itd. :))
Miasteczko to istny kurort znad Baltyku :) prozno szukac tu sklepiku spozywczego, chyba sie najem samymi ulotkami i duperelami za 2$. Po drodze do hostelu jest jeden taki spozywczak, trzeba bedzie jutro/pojutrze tam zagladnac. Podczas poszukiwan spozywczaka, znalazlam autobus i przystanek, skad pojade jutro na plaze! Pojade na najdalsza i moze, moze po kawalku bede schodzic w dol do nastepnej plazy, o ile bedzie mi sie chcialo. Bo moze nie bedzie sie chcialo, tylko cialo sie bedzie wygrzewalo :D
W przewodniku przeczytalam, ze tu w okolicach zyje jeszcze wiele plemion rdzennych mieszkancow. Nie wiem, jak tam w lesie, ale tu po Cairns kreci sie ich calkiem sporo, sa normalnymi mieszkancami miasteczka, chociaz niestety widac, ze nie sa najbogatsi.
Tutaj przyroda jest jeszcze bardziej egzotyczna niz w Sydney. Tam w Botanical Garden bylol jedno drzewo oblepione nietoperzami... Tu cala aleja drzew jest pelna skrzeczacych nietoperzy! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz