sobota, 10 września 2011

Pozegnanie Queensland

Ta notka powstawala w ciagu calego dnia:

Godz. 11.30

Dzisiaj sie nareszcie wyspalam!!! Po zalozeniu zatyczek nie slyszalam pomniejszych halasow, a tych wiekszych nie bylo az tak wiele, zeby mi zaklocic sen :)) chociaz Anastazja cos zle spala, wstala o 6 i sie zaczela krecic po pokoju. Nie mogla spac i poszla biegac. A jak poszla to ja jeszcze 2godziny spalam w najlepsze, potem na sniadanie zdazylam w ostatniej chwili :) Biedna Anastazja musiala na mnie czekac, bo sie umowilysmy, ze pojdziemy razem do ogrodu botanicznego i nad jeziorka.

Sadzilam, ze jest to blizej, ale nasza mapa jest jakas niewymiarowa i wszystko wyglada blizej niz jest. Ogrod botaniczny jest niewielki, ale pelny egzotycznych roslin, wiec tym sie obronil :) Ale nie podobalo mi sie to, jak mnie ugryzl tam komar! I to nie taki watly, polski komar, tylko taki o ciemnych konczynach (no wiecie, aborygenowy).

Opodal byl maly, tropicalnuy lasek, bardzo ladny zreszta, w ktorym bylo pelno indykow i lian. Podobako mi sie, ale dla Anastazji bylo nudno i szybko szla. W ogole sie nie rozgladala, tylko patrzyla na swoje buty. Przez to nigdy nic nie dostrzega, ciagle jej pokazuje a to jaszczurke, kwiatka, czy motyla. Dalej byly jeziorka bardzo plytkie i pelne lilii wodnych oraz innych roslinek. Taki lekki syfek, ale caloksztalt dosc romantyczny :)) Poniewaz Anastazja byla znudzona to skrocila droge i wracalysmy droga asfaltowa.

W busie 111:

Na skrzyzowaniu sie rozeszlysmy, jade na plaze, a ona idzie na basen Lagoone. Mm... O gustach sie nie dyskutuje :) Cos mam dzisiaj gorszy dzien, troche mnie zachowanie Anzastazji denerwowalo, potem kierowca busa byl niemily - zatrzymal sie bardzo daleko od przystanku, ze az musialam podbiec, chociaz machalam na niego duzo duzo wczesniej. A potem wydal mi reszte w najdrobniejszych monetach. Juz kiedys z Anastazja stwierdzilysmy, ze ludzie w Cairns nie sa zbyt przyjazni. Chociaz spotkalam wielu sympatycznych takze

Na plazy w Kawarra:

Chcialam zobaczyc inna plaze niz poprzednio z Koreanka. Ale niemila niespodzianka (znowu) mnie spotkala. Wieje jak nie wiem! Ide na zakole, tam moze bedzie mniej wialo. Ciekawe, tutaj znowu zamiast wody jest blotko, mozna nawet po nim przejsc. To jest bardzo dzika plaza, malo ludzi, chociaz plaza jest ladna i duza. Wieje. Ide na poludnie, moze da sie przejsc na nastepna plaze, bardziej przyjazna dla otoczenia. Przestalo wiac. Bloto, skaly, jakies kijanki wielkie wypelzaja z rzeczki. Musze ja obejsc przez morze, yy tzn.bloto :) przestalo mi sie troche tu podobac, moze przejde do Trinity Beach, tam gdzie bylam z Koreanka. Tu tak dziko, muliscie i wietrznie. ide, no prosze - slady samochodu, to moze da sie przejsc. Zaczynaja sie pojawiac skaly na piasku, wyksztalcone przez muszelki. Coraz wiecej skal, samochod stoi na ostatnim ciekawym miejscu do opalania. Skaly sa coraz wieksze. Chlopcy, ktorzy szli przede mna zawrocili. Ide dalej, moze da sie przejsc skalami. Nie, sa zbyt duze i sliskie. Sprobuje gora. Przez kawalek drogi wygladalo na to, ze w gore prowadzi sciezka. Jednak rozczarowanie, brak sciezki. Trzeba sie wrocic. Tylko ktoredy isc, droga w te strone byla stroma. Przeszlam kawalek i pojawilo sie spokojniejsze zejscie na skaly znowu. Oj, potkniecie. Strzelil mi pasek w sandalkach. Jasna cholera, a tak dzisiaj sie im przygladalam, ze juz podeszwa odchodzi :P dobrze, ze wzielam wiecej par butow ze soba na wyprawe, a te sandaly i tak byly do kitu. No nic, wracam sie (nie na boso, jakos jeszcze je spielam i daja rade) na plaze. Moze jak sie poloze, to nie bedzie tak zle. Wrocilam na wietrzna strone i jak sie sypnie mi wiatr piachem w oczy! A tak zachwalalam dzisiaj, ze chce lezec na piasku! Grr!! Kilka chwil minelo i prawie mi buty zasypalo, chociaz rozlozylam sie kolo drzew. Dobra, ide do busa, pojade do Trinity, albo juz do Cairns, przyznam racje Anastazji i poopalam sie przy Lagoone. Z tymze tam tez pewnie wieje. Przy wyjsciu kilkoro ludzi wylegiwalo sie na plazy, to moze nie jest tak zle! Jeszcze jedna proba... Nie, jest strasznie. Mam piach na glowie, w uszach, w kacikach oczu. Trzeba sie natychmiast ewakuowac!

Na przystanku

Czy to w ogole jest przystanek??? Jest po drugiej stronie niz przyjechalam, jest wiata i znak, ale cos tu nie gra, bo nie ma rozkladu jazdy, jest tylko obrazek z liniami autobusowymi w okolicy. No nic, poczekam. Jarek sprawdzil kiedy bedzie autobus. Dlugo, ale poczekam. Czas juz nadszedl, gdziez on jest?! Ustawilam sie juz, zeby zobaczyc go szybciej i machac z daleka. Juz go slychac. Zbliza sie... Wyskoczyl z drugiej strony! Szybko przejechal kolo mnie, nawet sie nie zatrzymal! Nic! Moglam mu tylko pomachac na pozegnanie :( i co, godzine mam czekac na nastepny? Bez sensu, w takim razie one jezdza do okola, niewiadomo jak dokladnie. Na planie nie ma zaznaczonych kierunkow, w ktorych jada busy. Wydawalo by sie, ze to jest normalne w te i we wte, ale nie w Australii, gdzie wszystko jest do gory nogami, prawda? No, i Niemcy to nie sa. Ide, pojde sama do Trinity - przynajmniej wiem, gdzie jest tam przystanek i musi tam sie zatrzymac bus, bo jest tam taka specjalna zatoczka!

Plaza Trinity

Suuuper!!! Jarek mnie poprowadzil jak mam przejsc na druga plaze, nawet bym nie wpadla na to, ze w droga, ktora wydaje sie byc prosta jest tak zawila. Dzieki Jarek! Plaza tez ma zakole i chociaz wialo strasznie, tam bylo spokojnie. Usiadlam na skale, nogi do wody i zaczelam sie bawic kamieniem, zeby zatrzymac wode na dluzej. Byla ciepla i bardzo przyjemna. Nagle jakis tubylec zaczal sie witac i pytac jak u mnie. U nich to taki zwrot grzecznosciowy, wiec nie bylo to dziwne. Ale ten gosc akurat zaczal gadac i gadac. Przysiadl sie i nawijal. Prawie w ogole go nie rozumialam, bo jego angielski byl straszny! Nie wiem, jak Australijczycy rozumieja sie nawzajem :) Przynajmniej bylo przyjemnie na plazy - cieplo, bezwietrznie i milo woda chlodzila stopy. Ktos bral slub na plazy, przy swoim domku na plazy. Wygladalo to bardzo uroczo. No wiec, musialam przezyc tego goscia, lepiej byc uprzejmym i sie nie narazac, nie? :))) Odprowadzil mnie prawie do przystanku i se poszedl.

W busie

Autobusy w Australii sa na prawde dziwne!!! Bilet na dalej polozna plaze od Cairns kosztowal 3,6, a bilet powrotny z plazy blizszej Cairns 4,4. Robi sie juz ciemno. Ide cos zjesc do centrum i pojade do hostelu. Musze przepakowac plecak, zabrac rzeczy ze skrytki, wykapac sie i takie tam. Ciekawe, czy doszly jakies nowe lachony do pokoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz