piątek, 9 września 2011

Wielka Rafa Koralowa

Tego sie nie da opisac! Swietna wycieczka i niesamowite wrazenia!!!

Troszke moze jednak opowiem, skoro juz siedze w miejscu, gdzie mam zasieg i bateria jeszcze mi nie zdechla :)

Lodka byla super, mozna bylo siedziec na gorze, na dole, z przodu i z tylu. Pierwsza zasada - chodzimy na boso, druga - torby na polke, trzecia - uzywac czesto kremow do opalania. Na poczatek tyle :) ekipa strasznie fajna i przyjazna, moze dlatego, ze przebywaja duzo na sloncu :)) wszyscy mlodzi, usmiechnieci i bardzo pomocni.  Jak juz mialam skakac do wody to oczywiscie musieli mi we wszystkim pomagac i wszystko pokazac :) czyli jak dobrac sprzet, jak dopasowac okulary i pletwy :)) oczy mi wyszly z orbit, kiedy dziewczyna sie zapytala jaka mam wade wzroku i dala mi korekcyjne okulary do nurkowania!! Mam takie male do plywania, ale ze na lajbie beda takie mieli, to sie na prawde niespodziewalam!! Ach, moze to nie byly cylindry, ale w zupelnosci wystarczyly (chyba, ze powinnam widziec cos o czym nie wiem).

Wyplynelismy w glab oceanu, dopiero po dluzszym czasie zaczela sie czysta woda, nie taka zamulona jak w Cairns i w okolicach. Na statku, mimo mocnego wiatru bylo goraco! Lazilam w te i we wte wcinajac owocki po drodze :)) Przez co ominelam rozdawanie pletw i potem musialam sie przypomniec. Woda na rafie byla czysciutka i miala ok 25 stopni, takze plywalo sie przyjemnie i cieplutko :)

Aaaa!!! w trakcie rejsu widzialam delfina!!!! Moze nie z bliska, ale wlasnie zrobil skok w wodzie, wiec widzialam go w pelnej krasie. Piekny!!! :)))

W pierwszym miejscu, gdzie sie zatrzymalismy na nurkowanie, rafe bylo widac juz z bardzo daleka - cos jak biala woda albo taka podwodna biala wyspa. Kiedy dalam nura, nie spodziewalam sie, ze moge byc tak blisko rafy i rybek!!! zadne akwarium nie moze sie z tym rownac! Ryby byly przerozne - takie, ktore widzialam wczesniej w akwarium i inne, wszystkie bardzo zachwycajace. Nie mniej niewiarygodnie cudowne byly koralowce! Twarde i miekkie, i takie ktore rozdziawialy paszcze, co wygladalo strasznie, i te o bardzo delikatnych 'platkach', laskoczacych w palce. Dotykalam wszystkiego, co mi nie ucieklo i bylo w zasiegu reki :)) Czasem probowalam zlapac rybe, ale byly szybsze, skubane no! :) Nie wygladalo na to, zeby sie baly, raczej sprawialy wrazenie niewzruszonych i zajmowaly sie swoimi codziennymi obowiazkami, moze przywykly do odwiedzin dziwnych stworzen z rurami w ustach i dwiema tylnymi pletwami, machajacymi na zmiane.

Nemo pozdrowiony! Tak, cala rodzinka (jakas nowa milosc taty Nema) siedziala sobie spokojniutko wsrod falujacych korali i machala do stworow. Wiele razy slyszalam jak ktos cos mowil o Nemo (czyt. Nimo), bajka lubiana na calym swiecie :))

Jak zrobilo mi sie zimno, wrocilam na lajbe i ugrzalam sie na sloncu. Pozniej wybralam sie na przejazdzke lodzia z oknami posrodku, ustawionymi tak, by mozna bylo podgladac dno :) ale w porownaniu ze snorklingiem, to sie niestety nie umywa! Wycieczke prowadzil pewien Niemiec, ktory juz kilka lat mieszka w Australii, ale ma tak smieszny akcent, ze myslalam, ze jest Francuzem!

Zanim ruszylismy dalej byl lancz - czyli najadlam sie pysznych rzeczy :))) losos, szynki rozne, nawet pieczone miecho, kurczak pieczony i duzo ciekawych salatek! Byly tez krewetki, chociaz chcialam sprobowac, to jednak nie wzielam, bo to juz by byla calkowita porazka. Po lanczu, poplynelismy w inne miejsce.

Tym razem oprocz rafy, atrakcje stanowily dwie wysepki piaszczyste, gdzie moglismy sobie doplynac z rurkami albo stateczkiem z oknami. Ja oczywiscie wybralam pluskanie w wodzie, wiec na plazach siedzialam bez recznika. Ale przeciez z recznkiem nie moglabym lezec troche w wodzie, prawda? A bylo to bardzo fajne, bo woda byla bardzo cieplutka :) Potem sobie jeszcze chcialam ponurkowac, ale woda wokol wyspek byla tak plytka, ze nie moglam zgiac kolana. Wyplynelam gdzies dalej w koncu, mimo znoszacego mnie pradu i nareszcie znowu bylam nad rafa, wsrod rybek pieknych :) jak dolaczylam do grupy, wszyscy byli podekscytowani, bo ktos widzial rekina! Rekin byl taki maly, niegrozny, schowal sie przed nami miedzy coralami :))

Jesli zas chodzi o ludzi, to ekipa jak juz wyzej wspominalam byla bardzo mila. Turysci to oczywiscie mieszanka miedzynarodowa, ale spotkalam tez dwie polki na pokladzie! Myslalam juz, ze jestem jedyna Polka w Cairns, a tu prosze :) jednak dziewczyny niezbyt milo zareagowaly na mnie, kiedy sie do nich zwrocilam po polsku. Wymienilysmy tylko pare zdan, dowiedzialam sie, ze sa tu na wakacjach, a jedna mieszka w usa, druga w niemczech, wiec wlasciwie nie sa z Polski. Pozniej traktowaly mnie jak reszte, czyli bezuprzejmosci. Co wiecej, jedna z nich palila papierosa na wysepkach, chociaz kapitan scisle zabronil. Widac, niezrozumiala po angielsku :P troche jednak to bylo smutne, ale nie przycmilo moich wrazen z rafy :))))

Zaczelam pisac ta notke zaraz po powrocie, kiedy usiadlam sobie nad basenem Lagoone w Cairns. Bylam tam jeszcze kilka godzin, robilo sie ciemno, nietoperze zaczely latac, zapalily sie swiatla. Dzisiaj jest bardzo ciepla noc, duzo ludzi przyszlo w to miejsce na barbequi, czyli grilla. Ale w parku sa specjalnie przygotowane miejsca, gdzie mozna piec. Kazdy przynosi folie, ale miejsca do pieczenia sa na stanowiskach. Moze fotografia to lepiej wyjasni (uzupelnie w sydney). W parku sa tez stoly obiadowe, woda biezaca, toalety w poblizu. No, i co, da sie jednak! Na trawniku trenerka prowadzila zajecia z zumby, czyli fitness dla wszystkich! A jak to przystalo na miasteczko turystyczne i ze wzledu na nadeszly weekend, wzdluz 'promenady' byly otwarte sklepiki i bary. Pelno tez grajkow sie znalazlo na ulicach :)

Hostelu - oczywiscie zeszla noc zalicza sie do  ciezkich, ale tym razem przynajmniej na kilka godzin udalo mi sie zapasc w gleboki sen! A to dzieki zatyczkom do uszu!!! Coz za swietna rzecz! Potrzebuje jeszcze cos na brytyjke, ktora sie kreci w lozku w nocy, a spi nade mna. Kreci sie tak mocno, ze cala metalowa rama lozka sie trzesie i stuka o cos, co budzi wszystkich. Wiec to byla 5 rano, a o 6 zadzwonil budzik...

Ale po powrocie do hostelu okazalo sie, ze brytyjka sie wyprowadzila i jestesmy same z Anastazja :) no i spokoj! :D jutro bede spac, jak dlugo sie da i mimo czerwonego tylka (od nurkowania), zamierzam isc na plaze!!! :))))

Sieben, acht - gute nacht!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz